Dzień wydawał się idealny do tego: słoneczny i ciepły – dający przedsmak nadchodzących dni letnich. Czereśnie i wiśnie kwitną już drugi tydzień. Czyż nie jest to piękny widok?
W tym roku, po raz pierwszy jestem wdzięczna poprzednim gospodarzom, że zasadzili te czereśnie, wiśnie i jabłonie. W drugiej kolejności jestem wdzięczna sama sobie (hehe), za mądrość (hehe) jaka mnie nieoczekiwanie opadła 4 lata temu i zakazała ich wycinania. Zaznaczam, że zupełnie na przekór planom przeobrażenia ogrodu w iglasto-rododenronowo-azaliowy. Ten mini-sad jaki tu zastałam nie pasował do nich. A jednak udało się powstrzymać świerzbiące ręce. Na szczęście! Dzięki temu w kwietniu i maju ogród tonie w kwiatach… ale nie o tym miało być dzisiaj. Ot, refleksja nad urodą przyrody.
Nawet widok na sąsiedzki dom zyskuje na urodzie, choć akurat ta czereśnia jest sąsiadowa… Na zdjęciu widać stojącą nad oczkiem beczkę, która zostanie napełniona wodą z oczka i przeniesiemy tam rybki na czas katastrofy jaką jest czyszczenie. Nie jest to dobra rzecz, ale czasem nie da się jej uniknąć. Po 2 latach walki o ustalenie równowagi biologicznej i szukania przyczyny dlaczego rośliny nie rosną, czekaliśmy do wiosny, aby usunąć przyczynę. Oczko wodne i czy staw przydomowy nie jest jest dobrym miejscem dla amura białego, który jest potocznie zwany krową wodną. To gatunek potrzebujący co najmniej 1000m2 powierzchni na jednego osobnika. Moje 25m2 to po prostu śmieszna powierzchnia.
Praca przed nami ogromna, bo skoro już spuszczamy wodę w celu złapania amurów to i czyszczenie trzeba zrobić i poukładać kamienie, które też czekały na ten moment.
… a Munż w oddali medytuje od czego tu zacząć… bo co tu dużo kryć, jednak to on wykona większość prac.
Podczas gdy Aslan medytuje wśród kwiatów, odkrywając cudne nowe zapachy…
… wody w jeziorku jest coraz mniej…
… na tyle mniej, aby można już spokojnie wejść na 'głęboką wodę’ i potaplać się w błocku… głębokość 1,2 pozwala na zimowanie rybom – mają się bardzo dobrze, co roku mamy nowy przychówek.
… żabom chyba też dobrze skoro też się rozmnożyły. Duża przyszła w ubiegłym roku sama, bez specjalnego zaproszenia.
… wszyscy po kolei są przenoszeni do beczki, gdzie woda jest na bieżąco filtrowana i natleniana… Duża i mała trzymają się razem, aby jakoś przetrwać tę katastrofę…
… ale młodzież jak to młodzież – jej niespokojny duch nie pozwala usiedzieć w miejscu.
…w jednej chwili siedzi sobie tutaj…
… a już za chwilę jest z powrotem w oczku! więc my ją bach! do znowu beczki. A ona znowu w oczku! Nie wiem jak to odczytywać? Obrona terytorium? Za drugim razem jak wróciła, to dałam spokój. I tak siedziała sobie to tu, to tam, zupełnie się nas nie bojąc, tylko obserwując co się dzieje.
… życie zapanowało w oczku normalne, skoro i te okropne stworzenia się tu urodziły. Piszę okropne, bo przystojne nie są – tak mi się kiedyś wydawało. Ale dzisiaj, ojej, dzisiaj to ja zupełnie inaczej na nie patrzę. Od kiedy wiem, że to są to larwy ważek, wydają mi się całkiem, całkiem do zniesienia. Ale czy ja mieszkając w Warszawie, mogłabym oglądać sobie larwy ważek żyjące we własnoręcznie zbudowanym oczku? A któregoś dnia z tej larwy wyrośnie piękna ważka.Z poprzedniego sznureczka z kamieni (beznadziejnego pomysłu) i piasku (drugiego beznadziejnego) nie zostało nic. Kamienie wyjął Munż, nie pamiętam z jakiego powodu, a piasek spłynął na dno i podczas ubiegłorocznego czyszczenia odkurzaczem wodnym w większości został przerzucony na rabaty.
Czyszczenie folii szczotką pozwala na dokładne przejrzenie jej stanu. O proszę! Przykra niespodzianka! Tego się nie spodziewałam. Zapewne podczas ubiegłorocznej 'osiemnastki’, podczas której chyba połowa małolatów z Warszawy i okolicy przetoczyła się przez nasz dom (jej! nigdy więcej!). Jedną dziurę zlokalizowaliśmy wtedy, bo poziom wody ewidentnie się obniżał.
Po zaklejeniu, przykładamy czymś ciężkim i już! Gotowe! Kilka godzin, no! dla pewności 24, i foli jak nowa.
Niektórzy zastanawiają się pewnie z jakiego powodu ten Alcatraz Triathlon w tytule. Ach, to takie poczucie humoru Iltera – mojego Munża. Stwierdził, że cała ta robota, to właśnie takiego jedynie komentarza wymaga. Na koszulce stoi Alcatraz Triathlon Dig Dash Dive i wypisz wymaluj 3 dni takie były.
Tyle zostało na dnie błocka i tu zaskoczenie. Ilter gołymi rękami łapał ryby. Swoją drogą w oszołomieniu, stresie i takim gęstym szlamie ciężko sprawnie pływać… Jak się bliżej przypatrzeć, to widać na przedłużeniu linii ręki taką jasną plamkę, to jeden z albinosów karasi złocistych. Piękny artykuł na temat karasi złocistych napisał Leszek Bielecki na swojej stronie internetowej, którą polecam każdemu miłośnikowi ogrodu wodnego 🙂
Ilter dwoił się i troił, aby jak najwięcej zrobić przed nocą. I chociaż zaczęliśmy pracę o 11.00 i pracowaliśmy bez przerwy do czasu aż się ściemniło, to końca prac nie było widać, głównie z powodu kamieni, które Ilter postanowił układać. To cały duży osobny projekt tak naprawdę, a kamieni masa 🙂
I tak 163 karasie złociste i 3 żaby spędzają 2 dni w beczce… podczas gdy kamienie spoza oczka wędrują do oczka.
Nagrodą za pracę jest pięknie przejrzysta woda, która – nie ma co do tego złudzeń – powoli zacznie mętnieć. Pytanie: jak szybko i do jakiego stopnia zmętnieje i zzielenieje. Wypełnienie filtra czyli (od dołu) pumeks, zeolit i kwaśny włóknisty torf powinny ten proces maksymalnie spowolnić. Jedyne co jeszcze muszę zrobić, to wymienić torf na świeży: zobaczę czy mają ten akwariowy w sklepie ogrodniczym lokalnym, czy kupię na allegro. Torf ogrodniczy się ni e nadaje, ponieważ jest mielony (drobiny wpadają do wody zwiększając ilość materii organicznej, która musi ulec rozkładowi), często zawiera nawozy oraz często (niestety) nie jest kwaśny.
Póki co wszystkie istoty żyjące poza oczkiem, włączając homo sapiens, są jak zahipnotyzowane widokiem czerwonych, białych i czerwono-białych rybek pływających w tak bezwstydnie przejrzystym oczku…Swoją drogą widok czarnej folii nie jest piękny, wolałam gdy była porośnięta glonami, ale na to nie trzeba będzie długo czekać.



Ile ryb! Ta liczna mnie zszokowała! Choć z drugiej strony co się dziwie? W ciągu niespełna trzech miesięcy w akwarium (powiedzmy… brak filtra, termometru, natleniacza i wszystkich innych sprzętów) z 6 mam blisko/ponad 20 gupików (doliczyć się nie mogę…). A kotom się nie dziwię – też lubię ten widok.
Co da ważek – pewnie można ustalić jaki to gatunek, ale może to być bardzo trudne (larwy nie są idealnym obiektem do badań). Ale ten mały drapieżnik nie jest okropny – ma swój osobisty urok.^^
Pozdrawiam.
Weranda, powiem więcej, to piękna larwa 🙂